Napatrzyłam się jak to szyjące i drutujące blogowiczki pięknie upinają swoje dzieła na manekinach, no to i ja zapragnęłam też mieć takowego.
Szukałam i szukałam.... dzwoniłam, pisałam.... nic.... nic.... nic...
Ale nic mnie nie zniechęci :) grzebałam, szukałam, pisałam dalej i.... znalazłam!!!
Po wyczerpującym targowaniu kupiłam upatrzonego manekina.
Miał być oczywiście w moich (niemałych) rozmiarach :)
Zapłaciłam....
Czekałam na kuriera....
Przyjechał.....
Odpakowałam....
A mąż pyta: co to za mumia? :) (rzeczywiście wyglądało to dziwnie, zapakowane w paski ochronne)
No i odpowiedziałam, że... Kleopatra :)
Po rozkręceniu śrub na maksa ma "prawie" moje rozmiary! Albo ja schudnę, albo muszę ją utuczyć :)
Szkielet wygląda tak:
Ale ubrana już nie straszy, no i nawet nie jest taka gruba....
Ubiorę ją jutro w sweterek, który się właśnie blokuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz